Własne boisko nie pomogło

Kolejna porażka na własnym boisku a tym razem pokonują nas rezerwy III-ligowego LKS Goczałkowice 2-4 (1-2). Gola dla JUWe strzelali Czupryna w 20 minucie oraz Cibor w 50 minucie. Zagraliśmy w składzie Pieczonka - Banaś, Krzczuk, Gurbisz, Żytka, Józefowicz (55 Hornik), Koczy (65 Chrząścik), Braś (83 Michalak), Matysek, Czupryna, Cibor (75 Szlosarek)
To był bardzo interesujący mecz dla kibiców, szybki, pełen walki, bramek, bez złośliwości i niepotrzebnych fauli jednak na koniec meczu ze zwycięstwa cieszyli się goście z Goczałkowic.
Początek meczu gramy dobrze, prowadzimy grę jednak w 17 minucie pierwszy celny strzał gości ląduje w bramce. Reakcja drużyny jest jednak bardzo udana po wyrównujemy w 20 minucie. Po dokładnym dograniu w pole karne Matyska goście wybijają piłkę, którą przejmuje Czupryna i strzałem z pierwszej piłkę lokuje piłkę pod poprzeczką. Może się wydawać że przejmujemy kontrolę nad meczem jednak po rykoszecie Banasia tracimy gola samobójczego. Goście grający bardzo agresywnie w pierwszej połowie nie pozwolili nam już na więcej i do przerwy przegrywamy 1-2. Po przerwie w 50 minucie doprowadzamy do wyrównania. Krzczuk wybija piłkę w okolice pola karnego gości, tam Cibor wygrywa pojedynek z obrońcą i lobuje bramkarza strzelając swojego kolejnego gola w sezonie. Po stracie bramki goście bardzo aktywnie atakują spychając nas do obrony momentami bardzo rozpaczliwej. W konsekwencji strzelają gola z rzutu wolego z 16 metra. Mecz się wyrównuje, tworzymy kilka sytuacji między innymi Matysek strzela w poprzeczkę, strzał Czupryny zostaje zablokowany a Cibor przegrywa sytuację 1-1 z bramkarzem. Goście czekają na kontry i w 83 minucie to im się udaje wyprowadzić skuteczną akcję. Po akcji prawą stroną strzał napastnika trafia w słupek jednak piłka trafia jeszcze Żytkę i wpada do bramki. Walczymy do końca i w 90 minucie mamy szansę na bramkę kontaktowa jednak sobota nie jest dla nas szczęśliwym dniem i przegrywamy 2-4. Niestety szczęście na własnym boisku nam nie sprzyja. W tym meczu strzelamy sobie dwie samobójcze bramki, tracimy gola ponownie po własnych błędach a strzały naszych zawodników odbijają się od słupków i poprzeczki nie wpadając do bramki. Za tydzień czeka nas trudny wyjazd do Wisły Wielkiej, która nam całkowicie nie leży i trzeba do tego meczu podejść maksymalnie skoncentrowanym by nie doznać porażki.
Komentarze